Kamień, papier… dziś bez nożyc

Kiedyś Krystyna Prońko śpiewała, że kamienie drgną i polecą jak lawina. Ale to była taka przenośnia,  bo to ludzie w jej piosence mieli być jak kamienie. Mieli stać, wytrzymać, a w końcu polecieć. Jednak wiadomo, kamień sam z siebie nie poleci. Jak rzucisz, no to może, ale tak normalnie, to nie. Z drugiej strony można tak zrobić, że sprawi wrażenie, jakby mógł polecieć. Tego uczyli na czwartkowych warsztatach Justyna Sekuła i Tomasz Pilecki z Fundacji Twórcze Superwizje.
Zaproponowali uczestnikom, by pomalowali kamienie w owadzie wzory. To znaczy tak, by twardy, szorstki materiał przypominał owada: motyla, trzmiela, chrząszcza. Można takim owadem przytrzymać papiery na biurku, one już wtedy nie polecą, gdy wiatr zawieje, albo położyć gdzieś w doniczce. Niech udaje przejedzoną biedronkę!

Na drugich warsztatach Justyna i Tomek wprowadzili do słownika młodych ludzi odchodzące do lamusa słowo „exlibris”. To wyjątkowy rysunek wklejany na pustej stronie książki, by było wiadomo, że ten wolumin pochodzi „ex libris” czyli „z książek” do nas należących.

Uczestnicy tworzyli w technice „piankorytu”. Wzorzec należało wyżłobić w miękkich płytkach PCV, następnie przy pomocy gąbki nanieść farbę i odbić, czyniąc krok ku naszą domową wersję wynalazku Gutenberga.

Kamil Cyganik
kierownik biura prasowego Festiwalu