Sezam skarbów niematerialnych
Początkiem bieżącego roku w Ludźmierzu zainagurowana została działalność nowego oddziału Małopolskiego Centrum Kultury SOKÓŁ, czyli Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich. O tym dniu napisał również zaprzyjaźniony z naszą instytucją, polonista, kierownik biura prasowego ŚWIĘTA DZIECI GÓR – Kamil Cyganik.
Jest tu brama w skale
I są czary w bramie.
Ku swej własnej chwale
Otwórz się Sezamie…
Bolesław Leśmian
Droga
Niełatwo jechało się 20 stycznia Anno Domini z Krakowa na Podhale. Sznur samochodów pisał na drodze informację, że właśnie trwa druga sobota ferii, do tego jeszcze weekend, a w górach śniegu dość. Jeśli jednak kierowca skusił się, by za namową GPSu, który znalazł szybszą drogę, odbić z głównej, trafiał na boczne, nieodśnieżone, kręte… Może nie były to skaliste turnie, ośnieżone i oblodzone granie, ale jednak lekki niepokój nawet na zimowych oponach budziły.
Niełatwa była droga z Krakowa do Ludźmierza w tę styczniową sobotę. I bardzo dobrze! Właśnie tak powinno być. Droga do skarbu zawsze powinna być wymagająca i pełna niebezpieczeństw.
Niełatwa była droga z Krakowa do Ludźmierza w tę styczniową sobotę. I bardzo dobrze! Właśnie tak powinno być. Droga do skarbu zawsze powinna być wymagająca i pełna niebezpieczeństw.
Skała
Jest twarda, niezłomna i trwa od wieków. Stanowi fundament, na którym zbudowano „skarbiec”. Myślę, że w ten zimowy dzień dotknęliśmy tej skały w kilku miejscach.
O godzinie 14.00 wszyscy goście zaproszeni na otwarcie Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich zgromadzili się w Sanktuarium ludźmierskim, gdzie Gaździną jest Pani Ludźmierska, opiekunka Podhala. Zręby skały w tym miejscu sięgają blisko ośmiu stuleci, bo za dziesięć lat Ludźmierz będzie obchodził osiemsetlecie erygowania parafii. Ale przecież te skalne fundamenty sięgają jeszcze głębiej: dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła…
I ta skała, że kryje w sobie skarby nieprzebrane, potrzebuje opiekunów. Tu stanęło kilku wyjątkowych. Głównym celebransem mszy był ks. Prałat Władysław Zązel, wieloletni kapelan Związku Podhalan, wraz z nim Ofiarę sprawowali: delegowany przez ks. Metropolitę ks. Jan Gacek – obecny kapelan ZP w Polsce, ks. Prałat Mieczysław Łukaszczyk, ks. Sebastian Kozyra – Dyrektor Instytutu Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II z Krakowa oraz kustosz miejsca ks. Maciej Ścibor.
Ksiądz Władysław połączył ciepłym westchnieniem i swą pamięcią tę sobotę z dniem, gdy w 1973 roku otwierano siedzibę Związku Podhalan w Ludźmierzu. Jako świadek historii pochwalił Boga za mądrość i przewidywanie, jakie dał ludziom.
Ksiądz…, rozpoczynając homilię, wyśpiewał modlitwę do Panienki Ludźmierskiej, by pomagała w dobrym i ratowała w niedoli, wyśpiewał wiarę, że jeśli Ona z nami a my z nią, to nie damy się biedzie. A tą biedą może być na przykład niechęć do tego, by porozumieć się ponad kłótniami. Biedą może być to, że ważniejsze trzymać z kimś, niż opierając się na autorytetach i dobrej woli dojść do konsensusu. Biedą może być obrzucanie błotem wspomnianych autorytetów, czego nie mogą zrozumieć ludzie na tzw. Zachodzie. Jakbyśmy byli tymi kuzynami Jezusa przekonanymi, że „odszedł od zmysłów”. By tych bied uniknąć, ksiądz kaznodzieja wypowiedział nad siedzibą Instytutu słowa błogosławieństwa o dialogu na najwyższym poziomie, dialogu, który nie godzi w dobre imię ale to imię wywyższa.
Drugim zrębem tej skały głęboko wrośniętym w ziemię jest Podhale, ta ziemia, ale przede wszystkim ci ludzie, którzy ponad pół wieku temu pokazali, że jedność nie jest im obca, jeśli ma godny cel i zbudowali przepięknej urody siedzibę dla swojego Związku. Opowiadał o tym po mszy obecny prezes ZP, Julian Kowalczyk. Jak głęboki był opór władz, gdy już w 1963 roku padło hasło budowy Domu Podhalan, jak stopniowo lody pękały między innymi dzięki takim nazwiskom jak Zin czy Waldorff, jak jednoczyli się górale w Polsce i ci, którzy za oceanem szukali lepszego życia, wolności, ale o korzeniach nie zapomnieli… Dom stanął. Otwarty w 1973 roku trwał przez kolejne dziesięciolecia zachwycając urodą, dając schronienie ludziom i wartościom. Aż dotknęła go korozja nie czasu lecz twardej ekonomii. 1600 metrów kwadratowych nie łatwo utrzymać, gdy przychodzą kolejne kryzysy, a ceny sięgają niebotycznych szczytów Tatr.
I tu pojawia się trzeci zrąb tej skały, na której powstaje Sezam niematerialnego dziedzictwa, czyli Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ. Od lat jednym z najważniejszych elementów działalności sądeckiej instytucji jest zachowywanie niematerialnego dziedzictwa. Dokumenty, nagrania, filmy… wszystko, co służy głębokiemu drążeniu w tę skałę zwaną dziedzictwem gór i górali, by wydobyć i zachować wartości zapominane powoli, odchodzące wraz ze świadkami historii. SOKÓŁ swym skrzydłem otoczył Dom w Ludźmierzu i przebudował go w Instytut Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich. Inwestycja zaczęła się, gdy prezesem Związku Podhalan był Andrzej Skupień i od samego początku najważniejszy niepokój towarzyszący pracom brzmiał: by dziedzictwo nie przykryło dziedzictwa, by kolejna warstwa powstającej historii nie zasłoniła poprzednich. Są rzeczy, których uniknąć się nie udało. Trzeba było wybudować nową część, przez co pierwotny wygląd Domu można zobaczyć już tylko na fotografiach. Z drugiej strony starano się zachować to, co we wnętrzu najcenniejsze. Symbolem tego pietyzmu niech będą przecudnej urody skrzynie, które obecnie służą jako element szatni, a więc poniekąd witają przybywających, stropy drewniane, na których zachowanie nad głowami żaden inspektor od pożarów by się nie zgodził, a jednak możemy je podziwiać na ścianach siedziby Związku Podhalan, a przede wszystkim, chyba należy powiedzieć: monumentalne malowidło z 1975 roku, autorstwa Władysława Trebuni-Tutki „Janosik Nędza Limanowski” obejmujące ścianę klatki schodowej na dwóch kondygnacjach. Dzieło nie tylko zachowane, ale również odrestaurowane.
O godzinie 14.00 wszyscy goście zaproszeni na otwarcie Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich zgromadzili się w Sanktuarium ludźmierskim, gdzie Gaździną jest Pani Ludźmierska, opiekunka Podhala. Zręby skały w tym miejscu sięgają blisko ośmiu stuleci, bo za dziesięć lat Ludźmierz będzie obchodził osiemsetlecie erygowania parafii. Ale przecież te skalne fundamenty sięgają jeszcze głębiej: dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła…
I ta skała, że kryje w sobie skarby nieprzebrane, potrzebuje opiekunów. Tu stanęło kilku wyjątkowych. Głównym celebransem mszy był ks. Prałat Władysław Zązel, wieloletni kapelan Związku Podhalan, wraz z nim Ofiarę sprawowali: delegowany przez ks. Metropolitę ks. Jan Gacek – obecny kapelan ZP w Polsce, ks. Prałat Mieczysław Łukaszczyk, ks. Sebastian Kozyra – Dyrektor Instytutu Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II z Krakowa oraz kustosz miejsca ks. Maciej Ścibor.
Ksiądz Władysław połączył ciepłym westchnieniem i swą pamięcią tę sobotę z dniem, gdy w 1973 roku otwierano siedzibę Związku Podhalan w Ludźmierzu. Jako świadek historii pochwalił Boga za mądrość i przewidywanie, jakie dał ludziom.
Ksiądz…, rozpoczynając homilię, wyśpiewał modlitwę do Panienki Ludźmierskiej, by pomagała w dobrym i ratowała w niedoli, wyśpiewał wiarę, że jeśli Ona z nami a my z nią, to nie damy się biedzie. A tą biedą może być na przykład niechęć do tego, by porozumieć się ponad kłótniami. Biedą może być to, że ważniejsze trzymać z kimś, niż opierając się na autorytetach i dobrej woli dojść do konsensusu. Biedą może być obrzucanie błotem wspomnianych autorytetów, czego nie mogą zrozumieć ludzie na tzw. Zachodzie. Jakbyśmy byli tymi kuzynami Jezusa przekonanymi, że „odszedł od zmysłów”. By tych bied uniknąć, ksiądz kaznodzieja wypowiedział nad siedzibą Instytutu słowa błogosławieństwa o dialogu na najwyższym poziomie, dialogu, który nie godzi w dobre imię ale to imię wywyższa.
Drugim zrębem tej skały głęboko wrośniętym w ziemię jest Podhale, ta ziemia, ale przede wszystkim ci ludzie, którzy ponad pół wieku temu pokazali, że jedność nie jest im obca, jeśli ma godny cel i zbudowali przepięknej urody siedzibę dla swojego Związku. Opowiadał o tym po mszy obecny prezes ZP, Julian Kowalczyk. Jak głęboki był opór władz, gdy już w 1963 roku padło hasło budowy Domu Podhalan, jak stopniowo lody pękały między innymi dzięki takim nazwiskom jak Zin czy Waldorff, jak jednoczyli się górale w Polsce i ci, którzy za oceanem szukali lepszego życia, wolności, ale o korzeniach nie zapomnieli… Dom stanął. Otwarty w 1973 roku trwał przez kolejne dziesięciolecia zachwycając urodą, dając schronienie ludziom i wartościom. Aż dotknęła go korozja nie czasu lecz twardej ekonomii. 1600 metrów kwadratowych nie łatwo utrzymać, gdy przychodzą kolejne kryzysy, a ceny sięgają niebotycznych szczytów Tatr.
I tu pojawia się trzeci zrąb tej skały, na której powstaje Sezam niematerialnego dziedzictwa, czyli Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ. Od lat jednym z najważniejszych elementów działalności sądeckiej instytucji jest zachowywanie niematerialnego dziedzictwa. Dokumenty, nagrania, filmy… wszystko, co służy głębokiemu drążeniu w tę skałę zwaną dziedzictwem gór i górali, by wydobyć i zachować wartości zapominane powoli, odchodzące wraz ze świadkami historii. SOKÓŁ swym skrzydłem otoczył Dom w Ludźmierzu i przebudował go w Instytut Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich. Inwestycja zaczęła się, gdy prezesem Związku Podhalan był Andrzej Skupień i od samego początku najważniejszy niepokój towarzyszący pracom brzmiał: by dziedzictwo nie przykryło dziedzictwa, by kolejna warstwa powstającej historii nie zasłoniła poprzednich. Są rzeczy, których uniknąć się nie udało. Trzeba było wybudować nową część, przez co pierwotny wygląd Domu można zobaczyć już tylko na fotografiach. Z drugiej strony starano się zachować to, co we wnętrzu najcenniejsze. Symbolem tego pietyzmu niech będą przecudnej urody skrzynie, które obecnie służą jako element szatni, a więc poniekąd witają przybywających, stropy drewniane, na których zachowanie nad głowami żaden inspektor od pożarów by się nie zgodził, a jednak możemy je podziwiać na ścianach siedziby Związku Podhalan, a przede wszystkim, chyba należy powiedzieć: monumentalne malowidło z 1975 roku, autorstwa Władysława Trebuni-Tutki „Janosik Nędza Limanowski” obejmujące ścianę klatki schodowej na dwóch kondygnacjach. Dzieło nie tylko zachowane, ale również odrestaurowane.
Strażnicy
Każdy skarbiec winien mieć strażników. Nawet ten, który jak legendarny Sezam chroniony jest również czarami. Do nich z resztą jeszcze wrócimy.
Ten zimowy, styczniowy dzień miał kilku gospodarzy. Wspomniałem już o Julianie Kowalczyku, prezesie Związku Podhalan. Jednak, że nowy anturaż tutejszy Instytut zawdzięcza SOKOŁOWI, naszym Wergiliuszem tego dnia był dyrektor Małopolskiego Centrum Kultury Andrzej Zarych. Prowadził nas od poddasza, skąd na cały budynek płynie ciepłe powietrze, świeże powietrze, energia, poprzez kolejne pracownie: informatyczną, muzyczną, szwalniczą z kilkoma maszynami do szycia na osobnych stanowiskach i dużym stołem krojczym, kaletniczą… Zajrzeliśmy do pokoi gościnnych z węzłem kuchennym. Widzieliśmy maszynerię sceny, by po chwili stanąć na widowni dla 200 osób, która jednak może się złożyć otwierając przestrzeń prób zespołu ludowego „Podhalanie”. Stanęliśmy w miejscu, gdzie w szkatułach twardych dysków ukryte zostaną dźwięki kapel ludowych, pieśniarzy, gawędziarzy i każdego, komu będzie dane wejść w tym celu do studia nagrań. Wreszcie pan dyrektor poprowadził nas do nowego skrzydła, które tak bardzo wpłynęło na nowy wygląd Domu, a w skrzydle tym przede wszystkim znajduje się sala wystawiennicza z dużym ekranem i możliwością organizowania konferencji czy innych dużych spotkań. Zajrzeliśmy dyskretnie do części biurowej, by zwiedzanie kolejnych kręgów Sezamu zakończyć w pomieszczeniach Zarządu Głównego Związku Podhalan i Oddziału Ludźmierskiego. Tu znów na chwilę rolę gospodarza przejął pan Julian Kowalczyk. Zapraszając szanownych gości, czyli w to sobotnie południe głównie nową Radę Instytutu, na wieczorny posiłek, do którego wszystko było już przygotowane.
Tak, gdy mówimy o strażnikach tego skarbca, powinniśmy również wspomnieć o powstałej tego dnia, a więc 20 stycznia 2024 roku Honorowej Radzie Programowej Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich, do której zostali powołani między innymi: Beata Szydło jako przewodnicząca, Marek Kuchciński oraz Julian Kowalczyk jako jej zastępcy. Pozostałe 22 miejsca w Radzie, która może liczyć maksymalnie 60 osób zajmują wybitni znawcy folkloru, tradycji i historii, czyli tego, co kryje się w wielkiej, pięknie zdobionej, bezcennej skrzyni z napisem Dziedzictwo Niematerialne Karpat. W tym pierwszym dniu w niewielkiej sali konferencyjnej zasiedli, by przyjąć nominację na członka Rady Programowej: Jan Hamerski, Joanna Cicha-Kuczyńska, Krzysztof Duda, Stanisława Trebunia-Staszel, Katarzyna Ceklarz, Jan Smoleń, Barbara Węglarz, Stanisław Węglarz, Krzysztof Trebunia-Tutka, Michał Pastuch, Władysław Ortyl, Peter Kováč. W Radzie znaleźli się równie: Józef Broda, Dorota Majerczyk, Bożena Lewandowska, Artur Czesak, Michał Mółka, Dalibor Mikulik, Avram Fitiu, Imre Molnár, Ľubomír Tatarka, Michał Milerski oraz Rafał Stuglik.
Nie byłoby jednak powołanych, gdyby nie było tego, kto powołuje. Od pierwszych dni, gdy Instytut zaczął powstawać, głównym „strażnikiem” tego miejsca i tej inwestycji jest marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski, który w sali konferencyjnej przejął od dyrektora Zarycha rolę gospodarza, by ukonstytuować honorową Radę Programową i rozpocząć oficjalnie jej działalność.
I jeszcze jeden strażnik, który tego dnia dyskretnie czuwał nad wszystkim. Nie rzucał się w oczy, pilnował czasu i miejsc, przyjął funkcję ministranta, gdy ks. Maciej Ścibor ruszył, by poświęcić kolejne pomieszczenia Instytutu. Cały dzień pan Piotr Gąsienica był trochę z boku, choć nieustannie czuło się jego troskliwą obecność. Stanowi przecież ogniwo łączące Związek Podhalan i MCK SOKÓŁ, jest wiceprzewodniczącym ZP i wicedyrektorem nowosądeckiego Centrum.
Ten zimowy, styczniowy dzień miał kilku gospodarzy. Wspomniałem już o Julianie Kowalczyku, prezesie Związku Podhalan. Jednak, że nowy anturaż tutejszy Instytut zawdzięcza SOKOŁOWI, naszym Wergiliuszem tego dnia był dyrektor Małopolskiego Centrum Kultury Andrzej Zarych. Prowadził nas od poddasza, skąd na cały budynek płynie ciepłe powietrze, świeże powietrze, energia, poprzez kolejne pracownie: informatyczną, muzyczną, szwalniczą z kilkoma maszynami do szycia na osobnych stanowiskach i dużym stołem krojczym, kaletniczą… Zajrzeliśmy do pokoi gościnnych z węzłem kuchennym. Widzieliśmy maszynerię sceny, by po chwili stanąć na widowni dla 200 osób, która jednak może się złożyć otwierając przestrzeń prób zespołu ludowego „Podhalanie”. Stanęliśmy w miejscu, gdzie w szkatułach twardych dysków ukryte zostaną dźwięki kapel ludowych, pieśniarzy, gawędziarzy i każdego, komu będzie dane wejść w tym celu do studia nagrań. Wreszcie pan dyrektor poprowadził nas do nowego skrzydła, które tak bardzo wpłynęło na nowy wygląd Domu, a w skrzydle tym przede wszystkim znajduje się sala wystawiennicza z dużym ekranem i możliwością organizowania konferencji czy innych dużych spotkań. Zajrzeliśmy dyskretnie do części biurowej, by zwiedzanie kolejnych kręgów Sezamu zakończyć w pomieszczeniach Zarządu Głównego Związku Podhalan i Oddziału Ludźmierskiego. Tu znów na chwilę rolę gospodarza przejął pan Julian Kowalczyk. Zapraszając szanownych gości, czyli w to sobotnie południe głównie nową Radę Instytutu, na wieczorny posiłek, do którego wszystko było już przygotowane.
Tak, gdy mówimy o strażnikach tego skarbca, powinniśmy również wspomnieć o powstałej tego dnia, a więc 20 stycznia 2024 roku Honorowej Radzie Programowej Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich, do której zostali powołani między innymi: Beata Szydło jako przewodnicząca, Marek Kuchciński oraz Julian Kowalczyk jako jej zastępcy. Pozostałe 22 miejsca w Radzie, która może liczyć maksymalnie 60 osób zajmują wybitni znawcy folkloru, tradycji i historii, czyli tego, co kryje się w wielkiej, pięknie zdobionej, bezcennej skrzyni z napisem Dziedzictwo Niematerialne Karpat. W tym pierwszym dniu w niewielkiej sali konferencyjnej zasiedli, by przyjąć nominację na członka Rady Programowej: Jan Hamerski, Joanna Cicha-Kuczyńska, Krzysztof Duda, Stanisława Trebunia-Staszel, Katarzyna Ceklarz, Jan Smoleń, Barbara Węglarz, Stanisław Węglarz, Krzysztof Trebunia-Tutka, Michał Pastuch, Władysław Ortyl, Peter Kováč. W Radzie znaleźli się równie: Józef Broda, Dorota Majerczyk, Bożena Lewandowska, Artur Czesak, Michał Mółka, Dalibor Mikulik, Avram Fitiu, Imre Molnár, Ľubomír Tatarka, Michał Milerski oraz Rafał Stuglik.
Nie byłoby jednak powołanych, gdyby nie było tego, kto powołuje. Od pierwszych dni, gdy Instytut zaczął powstawać, głównym „strażnikiem” tego miejsca i tej inwestycji jest marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski, który w sali konferencyjnej przejął od dyrektora Zarycha rolę gospodarza, by ukonstytuować honorową Radę Programową i rozpocząć oficjalnie jej działalność.
I jeszcze jeden strażnik, który tego dnia dyskretnie czuwał nad wszystkim. Nie rzucał się w oczy, pilnował czasu i miejsc, przyjął funkcję ministranta, gdy ks. Maciej Ścibor ruszył, by poświęcić kolejne pomieszczenia Instytutu. Cały dzień pan Piotr Gąsienica był trochę z boku, choć nieustannie czuło się jego troskliwą obecność. Stanowi przecież ogniwo łączące Związek Podhalan i MCK SOKÓŁ, jest wiceprzewodniczącym ZP i wicedyrektorem nowosądeckiego Centrum.
Czary
Opisany między innymi w „Klechdach sezamowych” przez Bolesława Leśmiana skarbiec był zabezpieczony magicznym zaklęciem. Na straży Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich w Ludźmierzu nie stoi żadne zaklęcie, a jednak położono tego dnia na drzwiach szacownego przybytku pieczęcie ważnych słów. A w słowach kryje się moc. Zwłaszcza, gdy wypowiada je kapłan.
Najważniejszym słowem w takich sytuacjach jest modlitwa. Ksiądz Maciej Ścibor, kustosz Sanktuarium poprosił o boże błogosławieństwo nad tym nowym choć starym miejscem. Do słowa dołączył gest pokropienia sceny i widowni święconą wodą. I poszedł do kolejnych pomieszczeń, by każde z nich oddać boskiej opiece.
I kolejny gest, mający w sobie coś z magii, bo po nim zmienia się rzeczywistość i to, co zamknięte jeszcze przed chwilą, staje się otwarte, czyli oficjalne otwarcie niewidocznej bramy do Sezamu. Symbolicznego przerąbania powrósła rozciągniętego na scenie między autentycznymi pniakami dokonali: Witold Kozłowski, Iwona Gibas, Łukasz Smółka, Marek Kuchciński, Julian Kowalczyk, Andrzej Zarych, Jan Piczura. I każda z tych osób wzięła ze sobą kawałek tego powrósła, pamiętając, że gest – jak słowo – ma moc, a ten sznur łączy ich w mistyczny niemal sposób z dziełem, którego otwarcia właśnie dopełnili. Tworzyć więzy, to stawać się odpowiedzialnym…
Wreszcie uczestnicy spotkania położyli na niewidocznej acz istniejącej bramie do skarbca pieczęcie swoich słów, a Władysław Ortyl, Marszałek podkarpacki przyłożył również znaczącą pieczęć słowa wypowiedzianego nad tym dziełem przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, odczytując list głowy państwa skierowany do wszystkich związanych z Instytutem.
Pierwszym jednak słowem pieczętował dzieło ten, kto zdecydował kilka lat temu o jego powstaniu, czyli marszałek małopolski Witold Kozłowski. Przywołał postacie Orkana, Tetmajera, Jana Pawła II. Połączył Instytut z ideą Strategii Karpat, uznał w Związku Podhalan faktycznego gospodarza miejsca („My jesteśmy u was”), podziękował panom Andrzejowi Zarychowi i Piotrowi Gąsienicy za realizację projektu, a wszystkich zobowiązał, by wsłuchiwać się w kierunki podpowiadane przez Radę Programową.
Julian Kowalczyk połączył swoim słowem czas, gdy Dom Podhalan powstawał na przełomie lat 60. i 70. z chwilą rozpoczęcia remontu i rozbudowy. Podzielił się Niepokojem i nadzieją tamtych dni. Nadzieją, która ziściła się odnowioną i rozbudowaną siedzibą ZP.
Marszałek Marek Kuchciński wypowiedział słowa, które mają moc szczególną, gdyż w imieniu Rady Programowej i nieobecnej już Beaty Szydło zadeklarował: „Bierzemy się do roboty”!
Najważniejszym słowem w takich sytuacjach jest modlitwa. Ksiądz Maciej Ścibor, kustosz Sanktuarium poprosił o boże błogosławieństwo nad tym nowym choć starym miejscem. Do słowa dołączył gest pokropienia sceny i widowni święconą wodą. I poszedł do kolejnych pomieszczeń, by każde z nich oddać boskiej opiece.
I kolejny gest, mający w sobie coś z magii, bo po nim zmienia się rzeczywistość i to, co zamknięte jeszcze przed chwilą, staje się otwarte, czyli oficjalne otwarcie niewidocznej bramy do Sezamu. Symbolicznego przerąbania powrósła rozciągniętego na scenie między autentycznymi pniakami dokonali: Witold Kozłowski, Iwona Gibas, Łukasz Smółka, Marek Kuchciński, Julian Kowalczyk, Andrzej Zarych, Jan Piczura. I każda z tych osób wzięła ze sobą kawałek tego powrósła, pamiętając, że gest – jak słowo – ma moc, a ten sznur łączy ich w mistyczny niemal sposób z dziełem, którego otwarcia właśnie dopełnili. Tworzyć więzy, to stawać się odpowiedzialnym…
Wreszcie uczestnicy spotkania położyli na niewidocznej acz istniejącej bramie do skarbca pieczęcie swoich słów, a Władysław Ortyl, Marszałek podkarpacki przyłożył również znaczącą pieczęć słowa wypowiedzianego nad tym dziełem przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, odczytując list głowy państwa skierowany do wszystkich związanych z Instytutem.
Pierwszym jednak słowem pieczętował dzieło ten, kto zdecydował kilka lat temu o jego powstaniu, czyli marszałek małopolski Witold Kozłowski. Przywołał postacie Orkana, Tetmajera, Jana Pawła II. Połączył Instytut z ideą Strategii Karpat, uznał w Związku Podhalan faktycznego gospodarza miejsca („My jesteśmy u was”), podziękował panom Andrzejowi Zarychowi i Piotrowi Gąsienicy za realizację projektu, a wszystkich zobowiązał, by wsłuchiwać się w kierunki podpowiadane przez Radę Programową.
Julian Kowalczyk połączył swoim słowem czas, gdy Dom Podhalan powstawał na przełomie lat 60. i 70. z chwilą rozpoczęcia remontu i rozbudowy. Podzielił się Niepokojem i nadzieją tamtych dni. Nadzieją, która ziściła się odnowioną i rozbudowaną siedzibą ZP.
Marszałek Marek Kuchciński wypowiedział słowa, które mają moc szczególną, gdyż w imieniu Rady Programowej i nieobecnej już Beaty Szydło zadeklarował: „Bierzemy się do roboty”!
Skarb
Istotą Sezamu jest chroniony przez niego skarb. Podczas tego niezwykłego dnia mogliśmy spojrzeć na dwie jego odsłony.
Pierwsze rąbki tajemnicy uchyliła przed Radą Programową w niewielkiej sali konferencyjnej pani prof. Anna Mlekodaj, która będzie kierowała toczącymi się w Instytucie Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich badaniami. Zaprezentowała idee funkcjonowania ludźmierskiej instytucji:
Instytut, który według łacińskiego znaczenia tego słowa jest jednocześnie urządzeniem, jak i przedsięwzięciem, planem, zamiarem, będzie łączył przeszłość z przyszłością. Z tej fuzji biec będą dwie ścieżki. Jedna to edukacja, druga: zakorzenienie. Instytut stawia przed sobą zadanie dokumentowania, ochrony, opracowania i transmisji dziedzictwa.
Nowopowstała placówka nie zaczyna od poziomu zero. Skarb Dziedzictwa, który już kryje się w jej trzewiach można podzielić na „zastane” i „przekazane”. Zastany jest sam budynek wzniesiony wysiłkiem wielu Polaków z kraju i zagranicy. Znajduje się tu całe archiwum pisma „Podhalanka”, artefakty, czy też dokumenty uporządkowane, a przypisane 86 miejscowościom. Oznacza to 86 segregatorów, gdzie każdy z nich jest potencjalnym zaczynem, z którego może wyrosnąć razowy chleb kolejnych monografii, kolejnych miejscowości.
Niezwykle ciekawie prezentuje się skarb przekazany:
Pierwsze rąbki tajemnicy uchyliła przed Radą Programową w niewielkiej sali konferencyjnej pani prof. Anna Mlekodaj, która będzie kierowała toczącymi się w Instytucie Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich badaniami. Zaprezentowała idee funkcjonowania ludźmierskiej instytucji:
Instytut, który według łacińskiego znaczenia tego słowa jest jednocześnie urządzeniem, jak i przedsięwzięciem, planem, zamiarem, będzie łączył przeszłość z przyszłością. Z tej fuzji biec będą dwie ścieżki. Jedna to edukacja, druga: zakorzenienie. Instytut stawia przed sobą zadanie dokumentowania, ochrony, opracowania i transmisji dziedzictwa.
Nowopowstała placówka nie zaczyna od poziomu zero. Skarb Dziedzictwa, który już kryje się w jej trzewiach można podzielić na „zastane” i „przekazane”. Zastany jest sam budynek wzniesiony wysiłkiem wielu Polaków z kraju i zagranicy. Znajduje się tu całe archiwum pisma „Podhalanka”, artefakty, czy też dokumenty uporządkowane, a przypisane 86 miejscowościom. Oznacza to 86 segregatorów, gdzie każdy z nich jest potencjalnym zaczynem, z którego może wyrosnąć razowy chleb kolejnych monografii, kolejnych miejscowości.
Niezwykle ciekawie prezentuje się skarb przekazany:
- Kartoteka Poetów Południowej Małopolski, bardzo obszerna, przygotowana przez prof. UP Edwarda Chudzińskiego.
- Archiwum Antonin Zachary-Wnękowej.
A najwięcej pani prof. Mlekodaj opowiedziała nowo powołanej Radzie Programowej o niezwykłym darze: archiwum „Tatrzańskiego Orła” zebranym przez rodzinę Gromadów. Pismo było kwartalnikiem wydawanym w Stanach Zjednoczonych w latach 1905-1997. Gdy w Polsce można było o takim regionalnym, prawdziwie niezależnym piśmie tylko pomarzyć, Amerykanie i polonia amerykańska cztery razy w roku mogli wziąć do rąk stronice przesiąknięte tatrzańską swobodą, podhalańskim rozmachem. Nie tylko Amerykanie. Na jednym ze zdjęć dokumentujących koronację Pani Ludźmierskiej w 1963 roku prymas Polski trzyma egzemplarz „Tatrzańskiego Orła” przemycony zza oceanu. A ten, kto dopuścił się tej kontrabandy, ryzykował „przepadek mienia ze względu na wyszydzenie i poniżenie PRL”. Taki właśnie dokument wystawiony przez służbę celną znajduje się w archiwum „TO”. A z drugiej strony skarb zza oceanu chroniony w ludźmierskim sezamie zawiera bogatą korespondencję górali w USA i na Podhalu, epistolografię znaczących Polaków w Stanach, listy z Polski. W paczkach otulonych troskliwie szarym papierem przekazanych przez rodzinę Gromadów znalazły się wydawnictwa i dokumenty, a wśród tych ostatnich dojmujące świadectwo, że pani Krystyna Stopka, przebywająca w domu opieki zapłaciła za prenumeratę dwa dolary. Dwa dolary, jak dwa pieniążki wrzucone przez ubogą wdowę w świątyni… Wdowi grosz.
Była i druga odsłona, ukazująca skarb nieprzebrany. Skarb, który zawirował wieczorem na estradzie feerią barw, błyskiem cekinów, szumem pawich piór, szelestem muszelek na góralskich kapeluszach. Ten skarb pokazał, że Karpaty, że karpackie dziedzictwo, to przecież nie tylko Polska. Na scenie zagrały i zatańczyły zespoły ludowe i kapele również ze Słowacji i Węgier: Zespół Regionalny BIAŁODUNAJCANIE, Zespół Regionalny MYSTKOWIANIE, Zespół Pieśni i Tańca ZIEMIA MYŚLENICKA, Młodzieżowa Kapela Góralska JUTRZENKA, Zespół Folklorystyczny ROZMARIJA, Młodzieżowy Zespół Tańca Ludowego KINCSŐ oraz nasz skarb już niemal narodowy: Krzysztof Trebunia-Tutka.
Brama
…tajemniczego skarbca z „Klechd sezamowych” wpuszczała przybysza na rozkaz: „otwórz się Sezamie”. Odrzwia ludźmierskiego Instytutu też – jak się wydaje – będą reagować na hasło. A tymi magicznymi słowami będzie na przykład zdanie: „chcę się uczyć!”
Bo najważniejszym skarbem nie tylko tego regionu, ale całego kraju byli, są i będą ludzie. A szczególnie ludzie młodzi, przyjeżdżający na przykład do Ludźmierza i okolic w ramach zielonych szkół. Będą mogli uczestniczyć w warsztatach, zajęciach, lekcjach muzyki ludowej, tańca, ale również zanikających zawodów: kaletnictwa, kowalstwa, tkactwa, haftu, szycia strojów regionalnych, a wszystko na zasadzie bezpośredniego kontaktu mistrz – uczeń.
I nauczyciele, i instruktorzy będą mogli czerpać pełnymi garściami z tego skarbca nie na słowo, ale na uderzenie serca, które kocha tę ziemie, tę tradycję, te góry…
Bo najważniejszym skarbem nie tylko tego regionu, ale całego kraju byli, są i będą ludzie. A szczególnie ludzie młodzi, przyjeżdżający na przykład do Ludźmierza i okolic w ramach zielonych szkół. Będą mogli uczestniczyć w warsztatach, zajęciach, lekcjach muzyki ludowej, tańca, ale również zanikających zawodów: kaletnictwa, kowalstwa, tkactwa, haftu, szycia strojów regionalnych, a wszystko na zasadzie bezpośredniego kontaktu mistrz – uczeń.
I nauczyciele, i instruktorzy będą mogli czerpać pełnymi garściami z tego skarbca nie na słowo, ale na uderzenie serca, które kocha tę ziemie, tę tradycję, te góry…
Wędrowcy
„Księga tysiąca i jednej nocy” opisywała Sezam jako miejsce tajemnicze. Nie tylko wejście do niego było zapieczętowane skrywanym skrzętnie zaklęciem. Również skała, gdzie kryła się tajemna brama, nie była łatwa do odnalezienia. Nic dziwnego. Ostatnią rzeczą, o jakiej myśleli „gospodarze”, było podzielenie się zawartością skarbca z innymi.Instytut Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich, zwłaszcza po przebudowie, nie będzie skrywał się wśród lasów i skał. Widoczny jest z daleka i z daleka zaprasza, bo tym, co w nim najcenniejsze, chce się dzielić. Do głębi swego jestestwa pragnie, by Niematerialne Dziedzictwo – mimo, że stoi na jego straży – istniało w świadomości społecznej całego świata. Dlatego tak bardzo potrzebni są Wędrowcy, którzy przemierzając kulturowe szlaki Karpat, zajrzą również do Ludźmierza, zaczerpną pełnymi garściami i poniosą to bogactwo dalej.
Sobota 20 stycznia br. udowodniła, że Instytut nietrudno znaleźć. Tego dnia bowiem Wędrowcy, czyli goście, hojnie wypróbowali elastyczność widowni na sali widowiskowej. Do rozsiewania skarbów w dalszych wędrówkach swoją obecnością zobowiązali się m.in. gospodarze regionu w tym wójt gminy Nowy Targ – Jan Smarduch oraz Starosta Powiatu Nowotarskiego – Krzysztof Faber.
Kamil Cyganik