MYŚLI JA, MYŚLI WY

16 listopada - 12 grudnia 2020

Galeria BWA JATKI

Zapraszamy do obejrzenia w oknach Galerii Sztuki BWA JATKI wystawy pn. myśli ja, myśli wy, na której znajdują się obrazy artysty Sławosza Smolenia.
„Sławosz Smoleń (urodzony 3.09.1969 roku), absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. A. Kenara w Zakopanem, oraz krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, jest artystą wysoce indywidualnym i stosującym szerokie spektrum artystycznych aktywności. Rzeźba, design, malarstwo, kolaż, we wszystkich tych technikach Sławosz odnajduje się swobodnie, a rezultaty jego działań oddziałują na publiczność równie mocno. Czy sięgając po tradycyjne środki wyrazu jak rzeźba i malarstwo, czy próbując z powodzeniem sił w świecie cyfrowym – vlog Sławoszowe bajania - trafia w istotę rzeczy, trafnie opisując i ilustrując otaczającą rzeczywistość. Czemu tak się dzieje? Ano dzieje się tak dlatego, że twórca musi wypełniać dwa podstawowe obowiązki, aby być dla odbiorców wiarygodnym. Po pierwsze – musi znać swoje rzemiosło i z pokorą je realizować, co oznacza biegłość ręki i znajomość techniki i materiału, w którym pracuje. Po drugie – i w moim odczuciu ważniejsze – artysta, który już wie jakimi środkami przemówić do publiczności – musi wiedzieć, co chciałby jej powiedzieć. I o ile spełnienie pierwszego warunku jest w świecie naszej rodzimej sztuki mniej lub bardziej powszechne, o tyle z wypełnieniem drugiego z nich bywa różnie. Na szczęście dla nas Sławosz to umysł otwarty i krytyczny. Każdy impuls i każda informacja docierająca do Sławosza jest poddawana analizie i refleksji i dopiero po takiej wstępnej obróbce przekuwa się na osąd lub działanie. Nie ma, bo nie musi być, u niego żadnego naśladownictwa. Nawet to, co najbardziej na pierwszy rzut oka widoczne – przywiązanie do podhalańskiej tradycji nie jest jej ślepym naśladownictwem, a twórczą trawestacją - w stroju, w mowie, w obyczaju. Nie ma tu ani jednej fałszywej nuty uzurpacji czy imitacji. Jest za to inspiracja, bywa, że silna – i indywidualny rys własnej refleksji i namysłu. Dla mnie osobiście Sławosz Smoleń wpisuje się w poczet Artystów Totalnych – nie targanych namiętnościami demiurgów, którzy przed łatwowierną publicznością popisują się swymi alchemicznymi, tajemniczymi umiejętnościami. Nie pchanych boskim geniuszem twórców, co brzmią jak fałszywa moneta, bo przekonani są, że szczerość jest zbyt prozaiczna i nie zdobędą nią poklasku, ani uwielbienia tłumów. Jest dla mnie artystą, którego postawy życiowej nie da się żadną miarą oddzielić od działalności artystycznej. Przemyślanej, przepracowanej, ale fantazyjnej i pełnej humoru, bo inteligentnej. 

Spektrum aktywności Sławosza jest spore i różnorodne. Widzieliśmy jego świetne dokonania designerskie w postaci mebli i drobnej plastyki. Widzieliśmy jego rzeźby, surowe odziaływujące raczej bryłą i teksturą, ale wpisane w kulturowy kontekst. Większość z nas zna jego vloga, gdzie komentuje sprawy bieżące i każdemu bliskie, ale i odległe, bo ocierające się o filozofię, socjologię i nauki społeczne. Teraz mamy okazję podpatrzyć autora przy pracy w najtrudniejszej z dziedzin malarskich – portrecie. Każdy, kto choć przez chwilę zajmował się portretami wie, jak nużące potrafi to być zajęcie, o ile twórca postawi sobie za zadnie oddanie jedynie i wyłącznie fizycznego podobieństwa wizerunku do portretowanego. Tymczasem do historii sztuki przechodzą nie portrety oddające wyłącznie mimetyczne podobieństwo, ale takie, które oddają jeszcze pewien charakterystyczny, a nie zawsze od pierwszego spojrzenia widoczny rys postaci. I tutaj podobnie jak w społeczno-artystycznym przedsiębiorstwie Firmy Portretowej Witkacego – „klient musi być zadowolony”. Technika wybrana przez artystę – kolaż (wujek??? Tylko kolaż?? Chyba nie tylko) na bazie zdjęcia gwarantuje podobieństwo do oryginału. Tło jednak i sposób opracowania wątku wybiera artysta sam i dopasowuje zarówno do modela, jak i do swojego na temat modela wyobrażenia.  Nie przypadkowo sportretowani to osoby autorowi najbliższe, doskonale znane – żona, rodzice, dzieci, kilku przyjaciół. Wie o nich zapewne więcej niż inni i dlatego pozwolić sobie może na ryzyko ich obnażenia.” (…)

/Fragment wstępu do katalogu. Dr hist. sztuki Agnieszka Widacka/